Na szczecińskich targach pracy jest mnóstwo niemieckich firm. Nikogo to specjalnie nie dziwi, w końcu miasto jest rzut beretem od granicy. Jest zatem stoisko urzędu pracy przygranicznego miasta Pasewalk, jest stoisko niemieckiego szpitala, który chce zatrudnić polskich medyków, są wreszcie niezliczone agencje pośrednictwa pracy. Stawki bywają wysokie. Na ogłoszeniach widzę, że dekarz w Niemczech może zarobić spokojnie ponad 18 tys. zł miesięcznie.
To jednak firma Birkenstock na targach w hali sportowej Netto Arena ma jedno z największych stoisk. A na pewno najbardziej oblegane. Tłumy ludzi ustawiają się w kolejce, żeby porozmawiać z jedną z kilku rekruterek. Te pomagają aplikować do wielkiej fabryki klapków i sandałów, która otworzy się już niebawem. – Stoję już pół godziny, ale jeszcze trochę postoje – słyszę od jednej z kobiet. Niektórzy mają nawet wydrukowane CV.
Ustawiam się. Nie muszę aż tyle czekać. Najwięcej trzeba czekać bowiem do rekruterki, która mówi po polsku. Są jeszcze dwie, które porozumiewają się po angielsku i niemiecku. Tu idzie nieco szybciej.
– Nie mam absolutnie żadnego doświadczenia w pracy produkcyjnej – mówię na wstępie. Nie dodaję, że kiedyś próbowałem sił w szparagowym zakładzie w Niemczech, ale poszło mi raczej średnio. Rekruterka z Niemiec zapewnia jednak, że nie ma problemu – mogę aplikować poprzez stronę firmy. Moja rozmówczyni od razu przyznaje natomiast, że „doświadczenie pewnie by zwiększyło moje szanse”. Bo chętnych są setki. Wpłynęło już ok. 600 aplikacji. Zakład ma przyjąć jednak nawet 1 tys. osób. Więc szanse są spore, nawet dla produkcyjnych żółtodziobów. Zaczynam zatem rozmowę o pieniądzach.
Najniższa stawka i nie ma negocjacji
Myślałem, że będzie jakieś pole do negocjacji. Nie było – trzeba wypełnić aplikację i czekać na odpowiedź działu kadr. Stawka na produkcji wynosi, jak się dowiaduje, 12 euro za godzinę brutto. Z polskiej perspektywy to na pewno dobre pieniądze. Oznacza to, że teoretycznie w miesiąc można zarobić 1920 euro, a więc w przeliczeniu to 8,6 tys. zł brutto.
[xyz-ips snippet=”reklama-plaska”]
Przedstawiciele Birkenstocka, którzy byli na targach, nie próbują jednak lukrować rzeczywistości – nie ukrywają, że 12 euro za godzinę to dokładnie tyle, ile wynosi od niedawna pensja minimalna w Niemczech. Pytam, czy w fabryce można liczyć na awanse i podwyżki. Dostaje odpowiedź, że oczywiście – to będzie przecież wielki zakład, z czasem można spodziewać się, że będą przenosić doświadczonych pracowników na lepsze etaty. Czy można liczyć na jakieś dodatki za dojazdy z Polski? Teoretycznie tak, ale przedstawiciele fabryki na razie nie są w stanie powiedzieć tu o szczegółach.
Czy to, że jedna z najsłynniejszych marek oferuje minimalne wynagrodzenie, przeszkadza potencjalnym kandydatom? Rozmawialiśmy z kilkoma z nich. Przekonują, że stawka i tak jest bardzo konkurencyjna – w zachodniopomorskich fabrykach na podstawowych stanowiskach produkcyjnych trudno na takie pieniądze liczyć. Dojazd tymczasem nie jest problemem. Na przykład z centrum Szczecina jedzie się pod bramę fabryki niecałą godzinę. Na trasie zwykle nie ma wielkich korków. A zdarza się nawet, że ludzie dojeżdżający z jednego końca Szczecina na drugi jadą dłużej niż ze Szczecina do Pasewalku.
Inna sprawa, że pensja w wysokości 8,6 tys. miesięcznie też już nie jest gigantyczna z polskiego punktu widzenia. Zwłaszcza że przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w Polsce to już ok. 7,4 tys. zł brutto. Niemniej praca w Pasewalku może być atrakcyjniejsza, gdy euro umocni się względem złotówki. Obecnie nasza waluta jest stosunkowo silna.
Tłumy potencjalnych kandydatów czekały, aby porozmawiać z rekruterami Birkentocka | Mateusz Madejski / Business Insider Polska
Niemniej minimalną stawkę w Birkenstocku można uznać za kontrowersyjną. Nietrudno odgadnąć, że firma chce przyciągnąć Polaków do pracy. Gdyby zakład powstał w innym miejscu Niemiec, trzeba by zaproponować dużo większe pieniądze. A i tak chętnych byłoby mniej. Trudno oczekiwać, że w okolicach Monachium czy Stuttgartu ludzie tłumnie odwiedzaliby punkty rekrutacyjne firm produkcyjnych. Ten sam zabieg co Birkenstock zastosował zresztą Elon Musk, który w pobliżu granicy postawił gigafabrykę Tesli. Choć jest ona położona nieco dalej, pod Berlinem, to Polacy są tam główną siłą roboczą.
W przypadku Birkenstocka nie można mówić o biednej firmie. Zarabia rocznie ok. 870 mln dol., sprzedając rocznie ok. 24 mln par butów. Birkenstock należy obecnie do funduszu, który de facto kontroluje Bernard Arnault, potentat branży luksusowej i najbogatszy człowiek świata. Czy Birkenstock nie mógłby płacić nieco lepiej niż tylko pensja minimalna? Zadaliśmy takie pytanie rzecznikowi firmy, ale ciągle oczekujemy na odpowiedź.
Źródło: businessinsider.com.pl
polactwo ze zgorzelca zje ich kał byleby dostać euro,a wystarczyło sie uczyć
Ludzie nie iddzie do tego syfu jakim jest Birkenstock! Byłem, widziałem, spie#dolilem….przy produkcji latem można paść przez temperaturę, poparzenia to standard przy klejeniu, a najgorsze jest to że Polak Polaka podpie#rdoli do Niemca za 50€ że chujovo pracujesz…..Auschwitz-Birkenstock jednym słowem..