Przedstawiać taryfy do zatwierdzenia regulatorowi muszą sprzedawcy energii należący do czterech kontrolowanych przez Skarb Państwa koncernów: Polskiej Grupy Energetycznej, Enei, Tauronu i Energi (Grupa Orlen). Termin przedstawienia wniosków w sprawie stawek na przyszły rok minął we wtorek i wszystkie firmy takie dokumenty złożyły. Żadna z nich nie ujawnia, o jakie stawki wnioskuje. Business Insiderowi udało się jednak dowiedzieć, że we wnioskach pojawiają się ceny sięgające nawet około 900 zł/MWh, a wzrost stawek wobec cen obecnie płaconych przez Polaków może sięgnąć 100-120 proc.
Koncerny nie komentują sprawy, tłumaczą jedynie, że proponowane taryfy są niższe niż zaakceptowane przez URE stawki na 2023 r. I faktycznie tak jest, bo oficjalne zatwierdzone taryfy dla gospodarstw domowych na ten rok są rekordowe i sięgają od 1057 do 1130 zł/MWh. To pokłosie kryzysu energetycznego i gwałtownego wzrostu cen prądu na giełdzie w 2022 r., głównie za sprawą zawirowań na rynku gazu w całej Europie. Tych wysokich taryf nie widzimy jednak na naszych rachunkach, bo ceny zostały zamrożone na poziomie około 414 zł/MWh. Sprzedawcy prądu otrzymują z tego tytułu rekompensaty od państwa.
[xyz-ips snippet=”reklama-plaska”]
Nasze źródła wskazują, że koncerny i tak liczą się z tym, że prezes URE każe im skorygować w dół swoje oczekiwania. Tak dzieje się niemal co roku. Mają jednak nadzieję, że oficjalne taryfy utrzymają się na poziomie powyżej 800 zł/MWh, a jednocześnie nowy rząd wprowadzi tarcze ochronne dla gospodarstw domowych, dzięki czemu Polacy nie odczują tak gwałtownych podwyżek.
Wysokie ceny prądu to efekt wysokich notowań energii na giełdzie (wpływ na to mają m.in. drogi węgiel, który jest podstawą polskiej energetyki, i wysokie koszty emisji CO2) oraz wyższych kosztów działalności spółek. Jak podaje PGE, w I półroczu średnia cena energii na giełdzie w kontraktach na 2024 r. wynosiła 738 zł/MWh.
Pamiętajmy jednak, że cena samej energii elektrycznej stanowi mniej więcej połowę całego rachunku za prąd. Na rachunku widzimy też m.in. koszty dystrybucji, a więc dostarczenia energii do budynków, oraz szereg innych opłat — np. mocową (utrzymanie w gotowości elektrowni węglowych) czy OZE (wsparcie dla odnawialnych źródeł energii). Wzrost ceny energii o ponad 100 proc. nie oznacza więc, że tak mocno wzrośnie cały rachunek. Jak przyznał w ostatnim wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” prezes URE Rafał Gawin, w przyszłym roku prawdopodobna jest zwyżka całego rachunku za prąd o 60-70 proc.
Źródło: businessinsider.com.pl