— Końcówka marca i początek kwietnia to czas, gdy sporo będzie się działo w związku z Pracowniczymi Planami Kapitałowymi (PPK) — przyznał w rozmowie z Business Insiderem Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR). To też czas na bonus dla oszczędnych.
Przypomnijmy, że do końca marca około 8 mln pracowników z automatu dopisanych do tego rządowego programu dodatkowego oszczędzania na emeryturę ma czas na ewentualną rezygnację z PPK. Mogą to też zrobić później, ale wtedy marcowa pensja będzie pomniejszona o wpłatę do programu. Więcej na temat m.in. potrąceń i korzyści emerytalnych pisaliśmy TUTAJ.
Na razie przedstawiciele PFR, czyli instytucji trzymającej pieczę nad PPK, nie zdradzają dotychczasowych wyników autozapisu. Wiadomo jednak, że właśnie w środę 29 marca na konta większości z dotychczasowych uczestników PPK zostały wysłane przelewy w ramach corocznej dopłaty. To jeden z elementów, którym państwo chce zachęcić do dodatkowego oszczędzania na emeryturę.
Rekordowa dopłata roczna w PPK
— Właśnie przekazujemy do instytucji finansowych zarządzających środkami w PPK rekordową kwotę 410,3 mln zł. W najbliższych dniach powinny być już widoczne na kontach około 1 mln 710 tys. uczestników PPK — powiedział Business Insiderowi Bartosz Marczuk.
Wiceprezes PFR przyznał, że przepisy nakazują przekazanie pieniędzy na dopłaty roczne do 15 kwietnia każdego roku. Jednak ze względu na sprawne działanie Ministerstwa Finansów, które udostępniło pieniądze, możliwe jest dokonanie przelewu wcześniej.
Tegoroczna pula środków jest rekordowa. Wynika to głównie z rosnącej liczby uczestników programu. Przebiła wynik sprzed roku o około 8 mln zł. Wcześniej w 2021 r. do uczestników PPK trafiło łącznie około 215 mln zł, a w 2020 r. — blisko 190 mln zł.
Marczuk zwraca uwagę, że rekordowa dopłata roczna winduje aktywa zgromadzone w PPK. W efekcie mogą sięgnąć 14 mld zł.
[xyz-ips snippet=”reklama-plaska”]
Kto dostanie dopłatę roczną w PPK?
Uważni obserwatorzy dostrzegą, że przed autozapisem w PPK było około 2,6 mln pracowników. To oznacza, że około 900 tys. osób nie dostanie dopłaty rocznej. Są to m.in. pracownicy, którzy przebywali na urlopach macierzyńskich, długotrwałych zwolnieniach itp., gdy nie zdołali osiągnąć minimalnego poziomu wpłat do PPK. W praktyce każdy pracownik, który co najmniej kilka miesięcy odkładał pieniądze na PPK, może liczyć na bonus.
Komu dokładniej przysługuje dopłata roczna? Przepisy mówią, że na 240 zł może liczyć każdy uczestnik PPK, na którego rachunku wpłaty podstawowe i dodatkowe (finansowane przez pracownika i pracodawcę) w danym roku wynoszą co najmniej 3,5 proc. sześciokrotności minimalnego wynagrodzenia obowiązującego w roku, za który dopłata jest należna. Nie ma znaczenia, kiedy uczestnik PPK rozpoczął oszczędzanie w trakcie roku.
Dopłata roczna trafia na jeden rachunek PPK, nawet jeśli uczestnik posiada ich więcej. W tym przypadku trafia na ten, który został założony najpóźniej (u obecnego pracodawcy).
Na obecną dopłatę roczną nie mają szans załapać się osoby, które w marcu zostały z automatu zapisane do PPK. Muszą poczekać na nią rok. Dostaną za to wpłatę powitalną w kwocie 250 zł. To jednorazowy bonus na start. Wypłacany jest tylko raz po pełnych trzech miesiącach oszczędzania. W praktyce na przelew nowi uczestnicy mogą liczyć około sierpnia.
Pieniądze z PPK można swobodnie wypłacać
Niedawno pisaliśmy, że rekordzista w PPK zdążył do tej pory odłożyć już ponad 660 tys. zł. Niezależnie od zarobków i oszczędzonych kwot każdy po równo otrzyma 240 zł (jeśli spełnia wskazane wcześniej warunki).
Co ważne, pieniądze te można wypłacić (w całości) w dowolnej chwili. Tak też robi wiele osób. Liczba uczestników wypłacających środki z PPK więcej niż jeden raz (czyli można powiedzieć, że robiący to „regularnie”) to około 58 tys.
Średnia kwota transakcji to 2 tys. 443 zł, co oznacza, że wypłacający robią to raczej nie co miesiąc, ale regularnie, co kilka miesięcy. Całkowita liczba wypłacających środki z PPK od początku istnienia programu to około 250 tys. osób. Z zastrzeżeniem, że dane te nie obejmują wypłaty na wkład własny i z tytułu choroby.
Autor: Damian Słomski, dziennikarz Business Insider Polska
To naprawdę miłe.