Do włamania do siedziby i kradzieży pieniędzy z ekspozytury Głównego Urzędu Celnego w Emmerich am Rhein doszło pomiędzy 30 października a 1 listopada 2020 roku. Łupem sprawców padło ponad 6,4 mln euro.
Inspiratorem przestępstwa był pracownik niemieckiego urzędu celnego, odpowiedzialny m.in. za projektowanie, opiniowanie i certyfikowanie pomieszczeń do przechowywania depozytów o charakterze wartościowym. Mężczyzna przekazał członkom grupy plany skarbca, w tym dokumentację dotyczącą jego zabezpieczeń oraz materiałów, z jakich zostały wykonane.
[xyz-ips snippet=”reklama-plaska”]
Wiedza ta była niezbędna do zaplanowania i przygotowania kradzieży z włamaniem. Członkowie grupy przystąpili do realizacji przestępstwa wyposażeni w specjalistyczny sprzęt budowlany przy pomocy którego dokonali odwiertów w najsłabiej zabezpieczonym miejscu.
Cała akcja wyglądała niczym z popularnego serialu „Dom z papieru”. Jak podkreśla „Gazeta Wyborcza”, napastnicy weszli do piwnicy i wiedzieli dokładnie, gdzie jest ściana skarbca. Spodziewali się tam dużej gotówki, a dodatkowo w sejfie miały być narkotyki skonfiskowane dilerom.
Po kilku godzinach przebili dziurę, przez którą jeden z nich przecisnął się do środka. Tam były worki z banknotami i bilonem.
Policja zatrzymuje osoby. Brakuje Polaka
Pierwsze zatrzymania i aresztowania w tej sprawie zaczęły się w maju 2022 r. Chodzi o Dawida L., Karolinę S., Piotra Ch. i Marcina M. w powiecie zgorzeleckim i kamiennogórskim na Dolnym Śląsku. Policja w dalszym ciągu poszukuje jeszcze mieszkańca Zgorzelca, który jest nieuchwytny.
Rodzina zgłosiła jego zaginięcie. Nie wiadomo, co się z nim stało. Nie mamy żadnego kontaktu – mówi „Gazecie Wyborczej” mecenas Aleksandra Rokita, jedna z trójki obrońców mężczyzny.
Poszukiwany Polak podobno ukrywa się w Chorwacji. Pojawiają się także hipotezy, że może uciekać niekoniecznie przed policją i ze strachu przed wyrokiem jeleniogórskiego sądu i wrocławską prokuraturą krajową, która prowadziła śledztwo w tej sprawie.
Dużo przestępczych ekip go szukało – twierdzi jeden z rozmówców „Gazecie Wyborczej”. Wszystko dlatego, że cały łup, czyli ponad 6 mln euro, zatrzymał dla siebie.